Geoblog.pl    freefall    Podróże    Zanzibar    W Uroa
Zwiń mapę
2009
26
gru

W Uroa

 
Tanzania
Tanzania, Uroa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6905 km
 
Wstałem rano dalej zastanawiając się czy udać się do Uroa taksówką czy też Dala Dalą. Z myślenia wyrwał mnie głód. Pobiegłem na dach hotelu do stołówki żeby skonsumować kawę i tosty z dżemem. Po śniadaniu spakowałem się i jeszcze raz poszedłem w gąszcz uliczek Stone Town. Znalazłem sklep z Tanzanitem prowadzony przez właściciela Smiles Hotel w którym miałem nocować w Nungwi a potem odnalazłem aptekę w której kupiłem antymalaryk. Pokręciłem się trochę przy Dala dalach, ale ostatecznie machnąłem ręką na pomysł udania się do Uroa tym środkiem transportu i wybrałem taksówkę. Taksówka była wesoła, bo obsługiwana przez 2 osoby – kierowca był cichy i spokojny a siedzący po jego lewej stronie kolega Frank był „mózgiem” ich biznesu. Zanim jeszcze wyjechaliśmy z miasta musiałem akonto dać im pieniądze na paliwo oraz papierosy. Przez całą drogę Frank próbował mnie namówić żebym skorzystał z ich usług w drodze powrotnej oraz jak bardzo niebezpieczne podróżowanie jest Dala dalą. W godzinę później byłem w Tamarind Beach Hotel w Uroa. Pożegnałem się na szybko z Frankiem i jego wspólnikiem. Na wszelki wypadek wziąłem ich numer telefonu. W recepcji hotelu okazało się, że mój bungalow jest jeszcze sprzątany, więc rozsiadłem się wygodnie w fotelu pod ogromnym dachem hotelowej stołówki, kuchni i baru. Poznałem Tront'a – Norwega, który był właścicielem Tamarind. Wyglądał na zmęczonego upałem. Chwilę później zaniesiono mój skromny plecaczek do mojego bungalowu. Było perfect – wszystko co trzeba. Przebrałem się szybko i jak z procy wystrzeliłem w stronę wody. Cóż to była za przyjemność pływania w grudniu! Delikatny piasek pod stopami i delikatny chłód wody... chlapałem się jak dziecko. Potem postanowiłem zwiedzić trochę okolicę z aparatem. Wybrałem się wzdłuż brzegu na północ, w stronę miejscowości Uroa. Idąc chłonąłem rzeczywistość, nie mogąc się nadziwić, że jest tak fajnie ciepło i egzotycznie w tym miejscu a raptem kilkanaście godzin samolotem dalej – w Polsce jest mroźno. Mijałem rybaków naprawiających sieci i swoje sfatygowane łódki, miejscowe dzieci bawiące się na plaży małymi stateczkami-zabawkami oraz turystów mieszkających w innych hotelach. Wszyscy wyglądali na zmęczonych upałem i niezbyt aktywni. Zaczął się odpływ – plaża się poszerzała a morze cofając ujawniało swoje sekrety – rozgwiazdy, glony, jeżowce, kamienie i stada drobnych rybek, które nerwowo pływały w płytkich jeziorkach zostawionych przez odpływ. Po przemaszerowaniu dwóch kilometrów od mojego hotelu krajobraz nagle się zmienił. Plaża zaludniła się mrowiem spontanicznie gestykulujących śniadych turystów oraz obskakujących ich beach boys'ówm. Tak dotarłem do hotelu zamieszkałego przez Włochów. Hotel obstawiony był dookoła budami-sklepami beach boys'ów a całe miejsce tętniło życiem niemalże jak targ w Stone Town. Energiczni, ciepli w kontaktach i otwarci Włosi byli wymarzonym celem ataku dla Beach Boys'ów, czyli nieletnich albo ledwo letnich chłopców, którzy utrzymywali się ze sprzedaży czego tylko się da turystom – głównie lokalnych rękodzieł. Zimni Skandynawowie zamieszkujący Tamarind w ogóle nie byli dla nich klientami stąd wokół hotelu w którym zamieszkałem panował całkowity spokój co bardzo mi zresztą odpowiadało. Zrobiłem kilka fotek, otrząsnąłem się z kilku namolnych sprzedawców i wróciłem do hotelu. W bungalowie obok zamieszkała para z Norwegii – Annette i Kai. Szybko okazało się, że "nadajemy" na tych samych falach i w rezultacie postanowiliśmy wybrać się następnego dnia na wspólne nurkowanie na rafę. Złożyliśmy odpowiednie zamówienie w hotelowym barze wieczorem a następnego dnia od rana czekała na nas mała rybacka łódka z załogą. Razem z kilkoma innymi gośćmi wdrapaliśmy się do kokpitu a potem płynęliśmy jakieś 3 godziny żeby ponurkować godzinę i następne 3 godziny z powrotem. Na szczęście reszta ekipy na pokładzie jachtu okazała się rozrywkowa i przez bite 6h rozmawialiśmy o wszystkim. Wieczorem z Kai'em poszliśmy pograć w piłkę z miejscowymi na plaży
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2010-06-08 08:49
WOW.Piekne widoki,piekne plaze i co najwazniejsze puste.To mi sie podoba.
 
EGR57
EGR57 - 2010-10-26 09:17
Widze ,ze pokochales Afryke.
 
 
zwiedził 29.5% świata (59 państw)
Zasoby: 377 wpisów377 24 komentarze24 632 zdjęcia632 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
29.12.2017 - 12.01.2018
 
 
11.08.2017 - 19.08.2017
 
 
24.06.2017 - 26.06.2017